Zwierciadło

Zwierciadło

Legimi

Na naszej okładce Natalie Portman. Aktorka uhonorowana Oscarem, reżyserka, aktywistka, matka, producentka filmowa, ambasadorka pewnej kultowej luksusowej marki kosmetycznej, orędowniczka kultury żydowskiej, koneserka literatury, blogerka propagująca czytanie i międzynarodowych pisarzy, w tym noblistkę z Polski Olgę Tokarczuk. I pisarka. Choć ona sama mówi: pisarka niespełniona. Albo: pisarka aspirująca. Zestawienie imponujące. Ale Natalie tłumaczy: „Nigdy nie czułam się jak multiinstrumentalistka. Już raczej jak ośmiornica, której splątały się macki, kiedy próbowała chwycić naraz zbyt wiele. Mam wieczny głód wiedzy, nauki, odkrywania i dowiadywania się nowego o sobie i o świecie. A może nie chcę dorosnąć?”. Portman zabiera głos w kwestiach, które uważa za ważne. Teraz przyjeżdża do Polski, żeby wziąć udział w Impact ’23 – najważniejszym wydarzeniu technologiczno-gospodarczym w Europie Środkowo-Wschodniej. Portman będzie gościnią specjalną i jedną z kilkuset zaproszonych mówczyń i mówców, których działalność i osobiste doświadczenie może – najprościej rzecz ujmując – pomóc zmienić świat na lepsze. Jako rodzice i społeczeństwo lubimy się czepiać młodych – że niesamodzielni, roszczeniowi, nieodpowiedzialni, że im się nie chce. W Temacie miesiąca próbujemy popatrzeć na świat ich oczami. Młodzi dorośli. Ludzie między 16. a 35. rokiem życia. Socjolożka Dorota Peretiatkowicz zauważa, że młodzi z jednej strony są poddawani toksynom otaczającego świata, a z drugiej – że odpowiedzią na te toksyny są endorfiny. Kiedy zbadano jedne i drugie czynniki, to okazało się, że w życiu młodych jest zdecydowanie więcej toksyn niż endorfin widma katastrof, wrogości i podziałów międzyludzkich, ale też fałszu i dezinformacji w mediach – to naprawdę silne toksyny, w dodatku dopadające nieukształtowanego człowieka. Oni rosną w zalewie złych informacji. Muszą wziąć na klatę strasznie dużo rzeczy. Mam wrażenie, że to pokolenie zostało pozbawione sprawczości. Poprzednie w dłuższej perspektywie miało jednak poczucie wpływu na otoczenie. Jak przygotować młodego człowieka do dorosłości? Mówi Mikołaj Marcela, autor książki: „Wszystko, czego ci nie mówią, gdy jesteś nastolatkiem. Jak przygotować się na dorosłość”: „Proponowałbym rodzicom trenować empatię, przyjmować perspektywę młodych. I kiedy uważają, że dziecko robi coś źle, żeby pomyśleli: może to my postępujemy niewłaściwie. Konflikt międzypokoleniowy to od wieków coś normalnego. Ważne, żeby go nie rozwiązywać siłą, tylko rozmową, próbą zrozumienia dwóch perspektyw i wypracowaniem wspólnego rozwiązania. Rozwój naszej kultury zasadza się na zderzaniu różnych perspektyw: dorośli bronią tego, co już jest, młodzi szukają nowych pomysłów na świat. Młodym chodzi o to, żeby mieć przestrzeń do działania. Jak im ją damy, to nie będą musieli się od nas odsuwać, tylko będą bliżej nas”. W cyklu Mam wpływ Remigiusz Grzela rozmawia z Krystyną Budnicką, pedagożką, nauczycielką, działaczką społeczną, członkinią Stowarzyszenia Dzieci Holocaustu w Polsce. Urodzoną jako Hena Kuczer. Przeżyła Zagładę, do września 1943 r. ukrywała się z bliskimi w bunkrze przy ulicy Zamenhofa na terenie warszawskiego getta. Od 30 lat daje świadectwo tamtym czasom. Spotyka się z młodymi ludźmi, nie tylko w Polsce, by opowiadać o sile przetrwania. „Przeżyłam. Zdecydował ciąg zdarzeń, wiele osób na to działało. Na mnie padło. No i już. Kiedy opowiadam o tym młodzieży, nie chodzi mi o wywołanie poruszenia, ale o pokazanie losu dziecka, które niczego złego nie zdążyło zrobić. Miałam siedem lat, jak wojna wybuchła. Zamiast do szkoły poszłam do getta. Przez to wyszłam z wojny prawie analfabetką. Radość? W ogóle się nie bawiłam. Nie robiłam nic z tego, co robią dzieci. Nie tańczyłam, nie pływałam, nie biegałam”. O przeszłości zaczęła mówić w 1991 roku, kiedy powstało Stowarzyszenie Dzieci Holocaustu w Polsce. „Pierwsze, o co mnie poproszono, to żebym odpowiedziała na pytanie, jak to się stało, że żyję. Mieliśmy potrzebę, by w końcu mówić, i byli tacy, co chcieli słuchać. A to ważne”. Dziś Mika Urbaniak, polska wokalistka, przekonuje, że choroba psychiczna nie jest żadnym powodem do wstydu. Jednak najpierw sama musiała w to uwierzyć Dlaczego zdecydowała się opowiedzieć swoją trudną historię? „To jest wielkie słowo, ale użyję go – czuję misję, by normalizować mówienie o depresji i innych schorzeniach psychicznych. Chcę przyczynić się, bo nie jestem w tym sama, do złamania tabu, do pokonania stereotypów, a przede wszystkim do tego, żeby w ludziach, którzy chorują, było mniej wstydu. Wierzę, że im więcej osób będzie o tym mówić głośno, tym tego wstydu będzie mniej. To był mój główny cel. Druga motywacja to coś w rodzaju autoterapii. Opowiadając swoją historię publicznie, kolejny raz mierzę się ze swoimi doświadczeniami”. „Nadal uważam za dziwne to, że sławni aktorzy są w stanie zarobić wielokrotnie więcej niż na przykład wybitni neurochirurdzy, ratujący ludzkie życie – mówi aktor Michał Czernecki. – Dziwne z punktu widzenia wagi i społecznej przydatności obu profesji. Zdaję sobie jednocześnie sprawę z tego, że w pewien sposób jestem beneficjentem tej sytuacji, bo wykonując swój zawód, mogę godnie zarabiać. Ale też moje zarobki mają się nijak do tego, ile zarabiają gwiazdy światowego formatu. Rozumiem, że tu chodzi o skalę. Skoro film z Bradem Pittem zobaczy miliard ludzi, to jest oczywiste, że też powinien mieć z tego profit. On tego całego szaleństwa właściwie nie generuje, generuje je przemysł filmowy. Plus widzowie. Żyjemy w czasach, w których iluzja jest mocno w cenie. Potrafimy zapłacić duże pieniądze, by się jej poddać. Od tego zresztą jest kino. Aktorzy to nikt inny jak profesjonalni iluzjoniści”. Czerneckiego zobaczymy w filmie „Skołowani” w reżyserii Jana Macierewicza. Premiera 14 kwietnia. Joanna Walorska to pierwsza kobieta i jak dotąd jedyna Polka, która walczyła dla największej tajskiej organizacji sportowej Thai Fight. Jest mistrzynią Polski w muay thai (2018), mistrzynią świata w formule striking MMA (2022). Jest też trenerką indywidualną sportów walki, prowadzi grupy kick boxingu dla kobiet, organizuje kobiece obozy sportowo-rozwojowe. Tłumaczka z pięciu języków, m.in. z hebrajskiego, jidysz i węgierskiego. „Zaczynałam przygodę ze sportami walki dość późno, niektórzy twierdzili nawet, że za późno, żeby do czegokolwiek dojść. A ja od pierwszego treningu muay thai wiedziałam, że będę zawodniczką. Im bardziej mi ktoś coś utrudniał, tym bardziej byłam zawzięta. Słyszałam „nie dasz rady” i nie było dla mnie lepszej zachęty do działania niż te właśnie słowa”. Z dumą mówi o sobie: naukowczyni. Mimo młodego wieku Katarzyna Bandyra za swoją pracę była już wielokrotnie nagradzana i doceniana. Badania, które prowadzi, mogą w przyszłości przyczynić się do opracowania supernowoczesnych terapii genowych. W cyklu W kręgu wartości z profesorem Bogdanem de Barbaro rozmawiamy o rodzinie. Jakie ma dla nas znaczenie, a jakie chcielibyśmy, żeby miała? Wersja, w której rodzina miałaby być ideałem, jest niemożliwa z definicji. Najlepiej – i użyję tu bardzo popularnej frazy, która zresztą bardzo mi się podoba – by była wystarczająco dobra. Dzisiejsza rodzina jest zupełnie inna niż ta, która była 30 lat temu, i niż ta, która będzie za 30 lat. Pamiętam z czasów szkolnych, że w mojej klasie tylko jeden kolega miał rozwiedzionych rodziców i to było coś tak wstydliwego i stabuizowanego, że w ogóle o tym nie rozmawialiśmy między sobą. A dziś w przeciętnej klasie blisko połowa dzieci pochodzi z rodzin rozbitych czy patchworkowych. Kultura, w której żyjemy, zmienia się intensywnie i najwyraźniej widać to właśnie na przykładzie rodziny, która ma coraz to inną postać i coraz to inną funkcję. A jeśli pytamy o wspólny rdzeń, to myślę, że jest to „miejsce, w którym rodzi się dziecko lub w którym może pojawić się dziecko”. Na pewno rodziną nie jest pojedyncza osoba, ale może być nią para jednopłciowa mieszkająca razem, choć jeszcze kilkanaście lat temu pewnie tak byśmy nie powiedzieli. I świetnie, przybywa otwartości i wrażliwości na drugą osobę, co świadczy o naszym rozwoju. Rodzice po rozwodzie, ojcowie walczący o kontakty z dzieckiem. O nich właśnie rozmawiamy z psychoterapeutą Wojciechem Eichelbergerem. Jak sobie w takiej sytuacji radzić? Kolekcjonować dowody tej walki. „Pamiętam pewnego tatę, który przez wiele lat, ignorując zabiegi byłej żony izolujące go od córki, regularnie wysyłał dziecku życzenia z każdej możliwej okazji, dostarczał prezenty, nie zważając na to, że były odsyłane; proponował spotkania. Gdy córka skończyła 16 lat i zobaczyła skrupulatnie zbierane przez ojca dowody upartego dążenia do kontaktu z nią, to zdecydowała, że chce zamieszkać z nim. Co później zostało usankcjonowane przez sąd rodzinny”. Fundacja Sexed.pl walczy o zdjęcie tabu z seksu osób z niepełnosprawnością ruchową. Renata Orłowska, edukatorka seksualna, zna ten temat od podszewki, bo od piątego roku życia choruje na rdzeniowy zanik mięśni. „Wiele razy słyszałam: „A nie lepiej skupić się na rehabilitacji? Nie wstyd ci o tym mówić? – opowiada. – Tak jakby osoby z niepełnosprawnościami miały tylko siedzieć i się umartwiać. We włosiennicach. Zaczęłam więc wyjaśniać: my też mamy prawo do przyjemności! My też mamy ochotę na seks! My też możemy umawiać się na seks bez zobowiazań lub kupić sobie zabawkę erotyczną! A nawet mieć udane życie seksualne! Znam osoby, które poruszają się na wózku jak ja i które swingują. Ludzi to dziwi, a nawet gorszy. Jednak dziś zaczęło się o tym mówić w mediach i to zgorszenie przełamywać”. Halszka Witkowska to pomysłodawczyni kampanii dotyczącej samobójstw „Życie warte jest rozmowy”. Mówi ona: „Chodziło o to, żeby zdjąć odium z tego tematu. Było to trudne, bo jako społeczeństwo nie mieliśmy języka, aby o tym mówić. Z jednej strony był język sensacji w stylu nagłówków brukowców, a z drugiej mało zrozumiały język naukowy ze sformułowaniami takimi jak „syndrom presuicydalny” czy „postwencja”. Hasło „Życie warte jest rozmowy” miało podkreślić, że samobójstwom można zapobiegać i zwrócić uwagę na potencjał życia. Miało pokazać, że warto się skupić na tym, że można kogoś uratować, a nie na śmierci i strachu”. Witkowska tłumaczy nam, jak rozpoznawać takie sytuacje, a przede wszystkim – w jaki sposób pierwszej emocjonalnej pomocy udzielić i zwiększyć szanse na uratowanie komuś życia. Siedem lat temu Brigid Delaney przerwała imprezowy tryb życia, by przetestować na własnym ciele i duszy najmodniejsze sposoby na osiągnięcie szczupłej sylwetki i wewnętrznego spokoju. Swoje doświadczenia opisała w książce „Wellmania”, na podstawie której powstał serial Netflixa. Nam opowiada o absurdach branży wellness oraz czymś, co nazwała paradoksem uzdrawiania. Szukacie wielkanocnych inspiracji? Basia Starecka, dziennikarka kulinarna, autorka bloga „Nakarmiona Starecka” i podcastu „Z pełnymi ustami”, służy pomocą. Specjalnie dla „Zwierciadła” przygotowała przepisy na święta inne niż wszystkie, bo do każdej z potraw dodaje… szczyptę fantazji. A przy okazji pokazuje nam swoje nietuzinkowe wnętrza. Między nauką a naturą. Aspirynę mamy dzięki wierzbie, morfinę dał nam mak. A co zyskamy, pijąc codziennie rumianek? O tym mówi Robert Rient, autor książki „Wizje roślin, czyli pięćdziesiąt roślin leczniczych i jeden grzyb”. Czy rzeczywiście trzeba będzie zrezygnować z kotleta, by jeść owady? Uspokajamy: nie. Ale może jednak warto się do owadów przekonać? Tłumaczy Radosław Bogusz, doktorant Szkoły Doktorskiej oraz Instytutu Nauk o Żywności SGGW, który tematem zajmuje się naukowo. Jak pachnie biała kartka papieru? A co powiecie na perfumy z nutą ryżu lub figi, która sama w sobie nie ma zapachu? Szukamy nowych doświadczeń. Marzymy, by otulić się zapachem świeżości, czystości, prania suszonego na wietrze. Perfumy na wiosnę i lato. Branża mody pokochała raperów! A jeden z nich, Pharrell Williams, został dyrektorem kreatywnym męskiej linii legendarnego francuskiego domu mody Louis Vuitton. Czym jest styl hip-hopowy?  

2.40 PLN

Podobnie jak produkty