Solne bociany. Opowieść o izerskich przemytnikach z czasów Fryderyka Wielkiego
Legimi
“Niesamowity księżyc w pełni wzeszedł nad górami. Doliny spowiła noc. Całkiem na zachodzie nad krawędzią nieznanych lasów wisiała Gwiazda Wieczorna. Siwy Flins stał milczący i samotny pośród starych jodeł pod granatowym firmamentem, na którym zabłysły właśnie pierwsze gwiazdy.” Jest rok 1768. W Górach Izerskich, na pograniczu pruskiego teraz Śląska i habsburskich Czech, grasują przemytnicy. Działając na szkodę państwa Fryderyka Wielkiego, by wysokie podatki ominąć, szmuglują nocami przez góry tanią sól z czeskiej strony. Kulawy wachmistrz Blankenburg nie jest w stanie sam ich wyśledzić, pisze więc do starosty von Wappera z prośbą o wsparcie. Na miejsce przybywa oddział dragonów pod wodzą porucznika von Thaddena. Jego podejrzenia wzbudza graniczna gospoda „Pod Mokrym Kotem”, która za cały personel ma zalotną Libuszę, flirtującą z habsburskim strażnikiem granicznym, chorążym Deutelmoserem. Gdy po wymianie ognia z przemytnikami ginie jeden z dragonów, sprawa robi się autentycznie gardłowa… Powieść historyczna, baśń, dreszczowiec, komedia – to wszystko (i więcej) udało się zmieścić Cosmusowi Flamowi w Solnych bocianach, opowieści o przemytnikach soli w Górach Izerskich w drugiej połowie XVIII wieku. Nakreślona na tle wydarzeń dziejowych – podbicia habsburskiego dotąd Śląska przez Prusy pod wodzą króla Fryderyka II Wielkiego – osadzona jest w realiach izerskiej przyrody i tutejszego życia, ujętych z dużą wnikliwością. Prawdopodobnie stanowi efekt pobytu autora w Szklarskiej Porębie (Schreiberhau) albo Świeradowie Zdroju (Bad Flinsberg) w 1934 roku, kiedy powstała. Poetyckiej i rzeczowej jednocześnie prozie Cosmusa Flama trudno się oprzeć, a jego podwójny portret izerskiej krainy – tej historycznej i tej jemu współczesnej – nie znajduje odpowiednika w żadnym innym dziele. Cosmus Flam, autor kilku powieści, urodził się jako Josef Pietsch w Groß-Nädlitz (dzisiaj Nadolice Wielkie) pod Wrocławiem 21 lutego 1899 roku. Wychowywał się we Wrocławiu. Po ukończeniu tamtejszego uniwersytetu pracował jako urzędnik. Zaginął w trakcie oblężenia miasta w 1945 roku. Solne bociany to pierwsze jego dzieło ukazujące się po polsku. “Cysaroki czy Prajzoki? Dolny Ślōnsk, gōry, prziroda, ludzke historje i kōnflikt mocarstw w tle. To wszyjsko znojdziecie w tyj ksiōnżce, do keryj dodalimy tyż trocha… ślōnskij godki. Polecōmy!” – ponaszymu.pl Cosmus Flam, Solne bociany przełożył: Mars Wawrzyn (Marcin Wawrzyńczak) współpraca: Jowita Selewska fragmenty ześląszczył: Adrian Górecki (ponaszymu.pl) korekta: Tomasz Płóciennik okładka i skład: PontonStudio format 125 x 195 mm 152 str. oprawa twarda szyta papier Munken Premium Cream 115 g/m ISBN 978-83-953369-3-5 “A wielkie, złotem podpalane chmury ciągnęły nad górami jak ogromne, płynące pałace, jak bucentaury, jak chwiejne góry lodowe, jak rozkołysane wyspy, jak ogromne karawele z wydętymi żaglami, jak kraje, co z wieczności przychodzą i w wieczność odchodzą.” Książki pod ręką: Wydawnictwo Wielka Izera znów “to zrobiło”, co oznacza, że dostaliśmy do czytania i delektowania się kawał dobrej literatury. Tym razem jednak nie są to relacje podróżników, ale powieść o izerskich przemytnikach, zwanych “solnymi bocianami”. “Księżyc zachodził już nad Czechami. W końcu górski las przeciął go na pół, tak że wyglądał jak piracki statek, który na ciemnym wybrzeżu wpadł na mieliznę. Zatlił się ciemniejącym płomieniem i zabarwił odległe skraje lasów na brudnożółto. Była to niezwykła noc. Żadna żywa istota nie wyściubiała nosa ze swego domostwa. Borsuk spał w jamie, lis w norze, mysz w dziurze, żaba w kałuży, krowa w oborze, człowiek w domu, a sam Bóg wysoko w niebiesiech.Tylko jedenastu szmuglerów siedziało na Szklanym Szpicu i odpoczywało. Gdy Długi wstał, podnieśli się też pozostali i niczym cienie zaczęli trawersem schodzić w dół”. Historia ta łączy w sobie zagadkę kryminalną (kim jest tajemniczy przywódca przemytników? Kto wie, czy ten człowiek-legenda naprawdę istnieje?), opowieść łotrzykowską (przemytnicy z powodzeniem”grają na nosie” pruskim policjantom i ku radości całej okolicy są nieuchwytni), klimatyczne opisy górskich szlaków (które autor znał i kochał, to się po prostu czuje) oraz nieco grozy (mokradła i pojawiające się na nich legendarne straszydła, tajemnicze morderstwo w gospodzie „Pod Mokrym Kotem”). Kto wędrował nocą po lesie i zobaczył nagle zapalające się w mroku światełka, ten wie, co znaczy dreszczyk na plecach. I nieważne, że to tylko zwierzęta, które popatrzą na nas i odejdą w sobie tylko wiadomych sprawach. Wyobraźnia już pracuje! “Tu w górze jednak stary siwy Flins stał milczący i samotny pośród grubych ciemnych jodeł w purpurowym mroku. Na wschodnim nieboskłonie, za dolinami, księżyc kołysał się nad nieruchomymi grzbietami niczym okręt-widmo, wielki i złoty, a góry spowijał płaszcz tajemnicy i potęgi. W lesie panował osobliwy nastrój. Pomiędzy nastroszonymi jodłami srebrne promienie kłuły zarośla jeżyn. Głazy połyskiwały metalicznie, księżycowa poświata kładła się niczym piana na krzakach jagód, a skały Flinsa rozjarzyły się nagle upiornie, zamigotały i zapłonęły przyćmionym blaskiem. Kto zna noc?”. “Solne bociany” czyta się z ogromną przyjemnością. To również zasługa tłumacza, a więc Marcina Wawrzyńczaka (Mars Wawrzyn), który z dbałością odtwarza dialogi, bawi się gwarą i jest przewodnikiem czytelników po izerskich bezdrożach. Marcin mieszka w Izerach, a opisy gór i szlaków w jego tłumaczeniu – to wręcz żywe obrazy. Czuje się miękkość mchu pod stopami, widzi imponujące głazy, słyszy szum drzew i górskich strumieni, ogląda zachody słońca, rzucające cienie na skalne ściany. Wreszcie “Solne bociany” to po prostu ważna część historii dolnośląskiej ziemi, którą warto poznać. Osiedliliśmy się tutaj i jesteśmy to winni poprzednim mieszkańcom. W ten sposób ich opowieść i nasza ma szansę stać się wspólna. (Książki pod ręką, 4 lipca 2020)
19.90 PLN