Grzechy Spartan (i nie tylko)
Legimi
Najnowsze badania naukowe – z końca XX i początku XXI wieku – dowodzą, że w każdej populacji męskiej jest około 5 procent zdecydowanych homoseksualistów. Do nich należałoby zaliczyć także dodatkowo osoby uznające się za biseksualistów; to prawdopodobnie geje odczuwający dużą potrzebę kontaktów z płcią przeciwną (badania D. Hamera). Również prof. R. A. Lippa potwierdza tezę, że zarówno „homo”, jak i „biseksualiści” mają podobne, kobiece cechy psychiki, wynikające zapewne z nadmiernej feminizacji płodów męskich w czasie ciąży.Dopiero w drugiej połowie XX wieku przeprowadzono miarodajne badania dotyczące zachowań homoseksualnych na dużych, reprezentatywnych grupach. Okazało się, że około 20 proc. mężczyzn przyznawało się do dających satysfakcję kontaktów i fantazji seksualnych z innymi mężczyznami.Ciekawe rezultaty przyniosły także badania nad homofobią, czyli patologicznym lękiem przed homoseksualistami. Dawniej już Freud twierdził, że jednostka reaguje aktami paniki i gniewu, gdy ukryte skłonności jej samej mogą wyjść z mroków podświadomości na światło dzienne. Teorię taką potwierdziły naukowe eksperymenty prof. H.E. Adamsa z Uniwersytetu Georgia w roku 1996. Badano reakcję (stopień podniecenia) narządów płciowych mężczyzn, deklarujących wrogość wobec homoseksualizmu. Okazało się wprost, że... mają erekcję na widok męskich narządów płciowych i scen miłości homoseksualnej (por. Barbara Pilecka – „Psychospołeczny kontekst homoseksualizmu”).Potwierdzone zostały ustalenia pionierskiego raportu Kinsleya, że tylko ok. 50 proc. populacji nawiązuje kontakty seksualne wyłącznie z osobami płci przeciwnej. Potwierdzone też freudowskie hipotezy o roli wychowania w genezie wielu zachowań seksualnych jednostki. Brak atrakcyjnego wzorca męskości w dzieciństwie może u chłopca prowadzić do nadmiernej bierności. Psycholog Bieber w badaniach przeprowadzanych w roku 1972 nie znalazł w licznej grupie homoseksualistów ani jednego przypadku prawidłowej relacji młodego mężczyzny z ojcem. Regułą była też silna więź uczuciowa z matką i uwikłanie w konflikty między rodzicami. Ojciec nierzadko wykazywał zazdrość o miłość matki do syna.Koncepcje Freuda w swoisty sposób modyfikują dziś nawet niektórzy moraliści katoliccy. Uważają, że podporą dla młodych mężczyzn może być Autorytet Najwyższy. Ojciec Józef Augustyn, jezuita, pisał w szkicu zamieszczonym w książce „Kościół wobec homoseksualizmu”:„Doświadczenie Ojca niebieskiego staje się dla osoby homoseksualnej, zwykle głęboko zranionej w relacji do swojego własnego ojca, doskonałym lekarstwem”.Kościół nadal traktuje homoseksualizm jako wynik nieodpowiedniego wychowania młodego człowieka. Powracają popularne koncepcje psychologów: że uzyskanie męskiej tożsamości przez chłopca wymaga oderwania się od matki, a jej dominująca rola przeszkadza w rozwoju dojrzałości. Zdominowany syn nie może nawiązać prawidłowych relacji z innymi kobietami.Wychowanie może wzmacniać lub osłabiać pewne cechy. Decydujące znaczenie mają jednak geny! Coraz więcej naukowców wskazuje na wrodzony charakter zachowań seksualnych. Na przykład:Specjaliści od neuropsychologii pod koniec minionego stulecia wykryli różnice w budowie mózgów osób o różnej orientacji seksualnej. Na zachowania ich mają wyraźny wpływ cechy genetyczne (a odziedziczalność orientacji homoseksualnej u mężczyzn wynosi 30 procent; u kobiet jest jeszcze wyższa).Wszystko zaczyna się od mózgu. Homoseksualni mężczyźni wykazują pewne cechy feminizacji mózgowia. Mimo tej feminizacji, ich zachowania mają także wiele cech wspólnych z samczymi upodobaniami „supermenów” (silniej niż kobiety reagują na erotyczne bodźce wzrokowe; większe znaczenie przywiązują do młodego wieku partnera).Bardziej „kobiece” są ich wrodzone cechy, powodujące różnice w wykonywaniu zadań angażujących pamięć, myślenie i planowanie wzrokowo-przestrzenne. Na przykład: w skuteczności trafiania do celu mężczyźni homoseksualni osiągali wyniki znacznie gorsze od mężczyzn heteroseksualnych, choć nie różnili się od nich ani wzrostem, ani budową, ani stopniem wytrenowania.Geje charakteryzują się mniejszym nasileniem agresji fizycznej i większym stopniem empatii niż „hetero”. Ich wzorzec agresji przypomina bardziej wzorzec kobiecy niż u heteroseksualnych mężczyzn.Współczesne badania i teorie naukowe dotyczące orientacji seksualnej przedstawił zwięźle Arkadiusz Brzask w pracy „Homoseksualizm u mężczyzn. Aspekty psychologiczne, psychiatryczne i ewolucyjne”. Z badań wynika, że orientacja jest wrodzona, kształtowana przez geny i rozwój płodu w czasie ciąży. Wychowanie może potem ujawnić lub częściowo tłumić orientację, ale jej nie zmieni. Jak pisze autor książki:„Możliwości korekty orientacji jako cechy trwałej i głęboko uwarunkowanej są właściwie żadne. Uważamy zatem, że postępowanie wychowawcze wobec młodzieży zorientowanej homoseksualnie winno być raczej nastawione na wychowywanie społeczeństwa w duchu różnorodności zachowań seksualnych człowieka, niż na traumatyzującej psychicznie próbie zmiany orientacji [...]. Nie ulega żadnej wątpliwości fakt, że orientacja homoseksualna kształtuje się u mężczyzn pod wpływem interakcji czynników genetycznych i oddziaływania różnych czynników (nieznanych) na wewnątrzmaciczny rozwój płodu.”„Stuprocentowych” homoseksualistów jest w każdej populacji mniej więcej tyle samo. W niektórych środowiskach zachowania homoseksualne mogą być jednak częstsze niżby wynikało z wrodzonych skłonności. Odizolowane od kobiet grupy żołnierzy stanowiły przez lat tysiące swego rodzaju zakony rycerskie. Męska przyjaźń miała w nich często posmak erotyczny.W pewnych kulturach „miłość kwitła”, była akceptowana, opiewana przez poetów, sławiona przez filozofów. W innych – obrzucana klątwami, straszona ogniem piekielnym, chowana pod korcem. W specyficznej sytuacji był kojarzony z Cerkwią rycerski zakon Kozaków; w istocie pogański – skupiał „grzeszników bez winy”. Hajdamacy dekalogu nie znali, nawet ze słyszenia. Wmówiono im tylko w pewnym czasie, iż są obrońcami prawosławia, a udało się to dzięki temu, że katoliccy panowie Ukrainy jawili się jako zagrożenie dla swojaków, tych „naszych”, skupionych wokół chłopskich cerkwi.Kiedy Kozacy walczyli z katolikami – sławiono ich. Kiedy się przyjaźnili – już nie.Moraliści różnych epok zawsze wiedzieli swoje:bić się, mordować, łupić wrogów – to dobrze!Jeżeli natomiast ktoś tam chciałby się po kryjomu całować? –Zgroza!Jan KochańczykDziennikarz. Absolwent Uniwersytetu Śląskiego (polonistyka).Od roku 1975 – redaktor ogólnopolskiej gazety „Sport” (Katowice).Droga zawodowa: od korektora do zastępcy sekretarza redakcji, kierownika działu publicystyki i szefa redakcji dodatków kolorowych.Publikacje dotyczące głównie sportów lotniczych, lekkoatletyki, pływania i problemów ruchu olimpijskiego.Nagrody dziennikarskie i literackie – miedzy innymi „Grand Prix” prezesa koncernu prasowego RSW (Warszawa) za cykl publikacji dotyczących sportu zawodowego w krajach socjalistycznych (1989). Polskie opinie i dyskusje odbiły się wtedy echem także w Związku Radzieckim (epoka pieriestrojki Gorbaczowa) i przyspieszyły reformy ruchu olimpijskiego po naradzie na Kubie.Nagrody w konkursach na artykuły i opowiadania sportowe.Od 1991 roku – zastępca redaktora naczelnego tygodnika filmowego „Ekran”, przeniesionego w tym czasie z Warszawy do Katowic (Grupa „Fibak – Noma – Press”).Od 1994 – zastępca redaktora naczelnego tygodnika „Panorama”. Współpraca z katowickimi redakcjami „Dziennika Śląskiego”, „Wieczoru”, „Integracji Europejskiej” i in.Wydania książkowe – m. in. „Filmowe skandale i skandaliści” („Twój Styl”, 2005) oraz „Ścigany Roman Polański” (część biograficzna).
11.95 PLN