Miasto na Skale
Legimi
prawie futurystyczna powieść o kryzysie klimatycznym i samotności Miasto na Skale jest najpiękniejszym miejscem na Ziemi, szczycącym się bogatą, wielowiekową kulturą i unikatowym, zapierającym dech w piersiach położeniem. W ramach uniwersyteckiego grantu Sandra Sarau przyjeżdża do tego miejsca, by napisać reportaż o Mieście na Skale. Już na początku pobytu okazuje się jednak, że jej projekt staje pod znakiem zapytania, gdyż na skutek światowego kataklizmu ląd zaczyna tonąć. Miastu na Skale, ze względu na jego położenie, udaje się uniknąć powodzi i tajfunów, co czyni je jedynym bezpiecznym miejscem, odciętym od reszty świata i jego tragedii. Wydarzenia, które dzieją się w fikcyjnym mieście, w nieokreślonej przyszłości, mogłyby w zasadzie dziać się dzisiaj, dlatego „Miasto na Skale” Aleksandry Ewy Furtak jest powieścią „prawie futurystyczną”. „Mieszkają w pustce. I w splendorze aranżując swoją codzienność, z dumą zamykają za sobą drzwi swoich przepastnych mieszkań w Mieście na Skale. Nie krzyczą. Nie trzaskają. Suną wyniośle i wspaniale jak okręty wpływające do portu. Skoncentrowani wyłącznie na swoim życiu wewnętrznym i nienagannym wizerunku, nie ulegają publicznym wzburzeniom. Dlatego nie wstrząsnęła posadami Miasta na Skale wieść, że ląd tonie”. Charakteru aktualności dodaje „Miastu na Skale” żywa narracja, prowadzona w pierwszej osobie w czasie teraźniejszym, naśladująca stylistykę reportażu i strumienia świadomości. Jest to w dużej mierze dialog bohaterki z samą sobą, która odcięta od wszystkiego, co znała usiłuje uporać się z sytuacją bez wyjścia. Kryzys klimatyczny jest dla Aleksandry Ewy Furtak w zasadzie tylko pretekstem do opowieści o kryzysie ogólnoludzkim, o zanikaniu więzów, zrozumienia, współczucia, o samotności w cywilizacji i cierpieniu wśród wszystkiego, co najlepsze. „Ci turyści jednak jakoś bardzo pasują do Miasta na Skale. Do takiej dekadenckiej imprezy z rozmachem. W pełnym kultury miejscu, z tradycją w tle, z jakimś tam szacunkiem dla piękna, ale przede wszystkim głośnej, tłumnej, lepszej od innych. Nie mają perspektywy, ja mam, siedząc wyżej od nich. Nie dostrzegają tego, że za tym urokliwie zaaranżowanym tarasem rozciągają się w mroku skały i morze. Tylko skały i morze, tylko tyle, ile w swojej surowości dała nam matka natura. Nie ma żadnych dróg, żadnych mostów, żadnej stworzonej przez człowieka infrastruktury łączącej ze sobą ludzi”. W metaforyczny sposób „Miasto na Skale” obrazuje wiele współczesnych lęków i problemów cywilizacji. Jest w pewnym sensie aktualną wersją „Czekając na Godota”, który ma przyjść i te problemy rozwiązać i który zachowuje się podobnie jak u Becketta. Nie jest to jednak powieść pesymistyczna, kończy się propozycją rozwiązania, które, choć bardzo konkretne, może być przez każdego odczytywane na swój własny sposób. Uniwersalność i metaforyka „Miasta na Skale” czynią z tej powieści lekturę dla każdego, w której każdy odnaleźć może swoje myśli.
25.00 PLN